Clicky

Jazda próbna – czyli egzamin ostateczny

(Photo: Robert Couse-Baker)
(Photo: Robert Couse-Baker)

Obejrzeliśmy pojazd, porozmawialiśmy z właścicielem, mamy w jednej ręce dokumenty, w drugiej gotówkę, więc pora na jazdę próbną! W przypadku samochodów używanych to właśnie jazda próbna jest ostatnim sprawdzianem, tym co determinuje zakup. Jak się do niej przygotować?

Musisz mieć do czego porównywać

Każdy z nas ma konkretny przedział cenowy, w którym się porusza zanim zakupi dany model samochodu. Jeżeli jesteśmy zdecydowani na jakiś konkretny samochód to musimy mieć jakiś pogląd na jego temat. Kupujesz samochód na przykład za 10 tysięcy złotych i upatrzyłeś sobie Fiata Stilo. Przekonuje Cię on ceną, opiniami, a model, który zamierzasz kupić mieści się w Twoim budżecie i nie wykazuje na pierwszy rzut oka żadnych usterek.

Co powinniśmy zrobić przed jazdą tym Stilo za około 10 tysięcy złotych? Przejechać się Stilo znacznie droższym, z tym samym silnikiem. A dlaczego? To prosta sprawa. Jeżeli przejedziemy się tym konkretnym modelem, który jest droższy (na pewno nie jest taki bez przyczyny) będziemy mieli do czego porównywać model, który mamy zamiar kupić. To również zapewne nie będzie ideał w stanie fabrycznym, ale skoro jest droższy, to na pewno coś jest w nim lepsze poza rocznikiem, czy przebiegiem. Przejechaliśmy się droższym Stilo, które nie wzbudzało w nas żadnych obaw. Teraz jedziemy tym, które chcemy kupić. Czy kierownica i skrzynia biegów chodzi tak samo gładko? Czy silnik pracuje tak samo, a może głośniej? Jak to jest ze zużyciem wnętrza w tamtym i naszym potencjalnie nowym samochodzie? Rozumiecie już co mam na myśli? Gdy macie do czego porównać, jest Wam zwyczajnie łatwiej zadecydować, czy aby na pewno ten konkretny model jest wart swojej ceny. Czy ta różnica w cenie dwóch, przykładowych Stilo, którymi jeździliśmy nie zostanie zrównana po 3 miesiącach użytkowania, gdy w tańszym Stilo będziemy musieli wymienić to, co w tamtym działało bez zarzutów. Na rynku samochodów używanych oferty się powielają i nie trudno znaleźć nieco świeższy model i znacznie droższy od budżetu, który sobie zakładaliśmy na początku, dlatego nie trudno będzie Wam się przygotować do jazdy próbnej wykonując taki test. Jeszcze łatwiej, gdy ktoś z naszych znajomych ma ten model, który chcemy kupić. Wtedy Wasza wiedza będzie jeszcze bogatsza.

Jak się robi polskie „bezwypadkowe”. Od lat w naszym kraju odbywa się niekontrolowany import samochodów. Nigdy nie ma pewności, kiedy takie auto naprawdę przywieziono, ani w jakim było stanie.

Typowe usterki

Mechanic making notes on a clipboard during a car service at his workshop - Copyspace

Każdy model samochodu ma jakieś bolączki. Gdy wybieramy się na jazdę próbną obowiązkowo musimy znać typowe usterki tego auta, które chcemy kupić. Dzięki temu będziemy wiedzieli na co przede wszystkim mamy zwrócić uwagę. Jeżeli często pojawiają się luzy w układzie kierowniczym, musimy wiedzieć, jak zbadać tę kwestię podczas jazdy. Szybko zużywające się hamulce? Wykonajmy hamowanie awaryjne, dosłownie uderzmy w pedał hamulca i zobaczmy jak zareaguje samochód. Zwróćcie też szczególną uwagę na to, czy samochodu nie znosi podczas hamowania. Auto ma zahamować w linii prostej, bez waszego udziału i kontrowania kierownicą (niezależnie od modelu). Wszelkiego rodzaju dźwięki w zawieszeniu, silniku, podczas jazdy próbnej musicie mieć wrażliwy słuch i o każdym dźwięku, który was niepokoi natychmiast informować sprzedającego, aby się z niego wytłumaczył. Podczas jazdy musicie sprawdzić dosłownie wszystko, jak auto pracuje przy normalnej jeździe, ale trzeba także go przeciągnąć na wyższe obroty. Zróbmy kilka kółek po rondzie, albo po parkingu, w obie strony. Wszystko po to, aby sprawdzić, jak auto trzyma się drogi, czy opony nie piszczą podczas ostrych zakrętów, czy kierownica nie stawia oporu podczas skręcania w prawo, albo lewo. Jedna z rzeczy, którą robię w każdym testowanym samochodzie – rozpędzam się, wrzucam drugi bieg, przechodzę na jakieś 3 tysiące obrotów i zdejmuję nogę z gazu. Jeśli wyczuwam mocne szarpnięcia to moę być pewny, że coś tu nie gra tak jak powinno.

Jeżeli testujemy auto w mieście musimy znaleźć odcinek drogi, na którym możemy się rozpędzić przynajmniej do 70 km/h. Sprzedający nie może mieć do Was „ale”, jeśli chcecie przetestować auto dodatkowych 10-15 kilometrów. Wszystko po to, aby sprawdzić jak pracuje auto na wyższych biegach; piątym, czy szóstym biegu (jeśli auto taki posiada). Ważne jest, czy samochód przy wyższej prędkości nie zaczyna szaleć – kierownica drży, słychać huczenie z łożysk, zaczyna nas lekko znosić na prawo lub lewo. Sporo usterek nie pojawia się przy prędkości 50km/h, dlatego tak ważne jest, aby test trwał dłużej niż 5 minut.

Nie zawsze siadajmy za kierownicą jako pierwsi

(Photo: Tours and Tales.com)
(Photo: Tours and Tales.com)

Często spotykałem się z zaskoczeniem ze strony sprzedającego, gdy poprosiłem, aby to on prowadził samochód jako pierwszy. Robię to praktycznie zawsze, gdy kupuję samochód dla siebie. Siadam na siedzeniu pasażera i daję jasne instrukcje kierującemu – proszę przyspieszyć, zahamować i puścić kierownicę, proszę zwolnić, a ja zaciągnę hamulec ręczny. Wszystko po to, aby być maksymalnie skupionym na samochodzie, a nie na jeździe nim. Gdy siedzimy na siedzeniu pasażera możemy 100% swojej uwagi poświęcić na potencjalne mankamenty. Oprócz tego, zupełnie przypadkiem wykonujemy jeszcze jeden dodatkowy test, ważny wtedy, gdy kupujemy samochód od prywatnego właściciela. Możemy zobaczyć, jakim kierowcą jest sprzedający, czyli jak był użytkowany przez ostatnie lata. Jeżeli nie jest on zbyt dobrym kierowcą to od razu rzuci się Wam w oczy, przy zmianie biegów, parkowaniu, hamowaniu. Czy sprzedający nie nadużywa sprzęgła, czy nie podciąga samochodu do granic wytrzymałości. Oczywiście nie informujemy o tym sprzedającego w żaden sposób, nie mówimy – proszę jechać, tak jak Pan jeździł zawsze, bo na pewno tak jechał nie będzie. Zwyczajnie zwracamy się do sprzedającego właściciela – niech Pan jedzie pierwszy, ja siadam na siedzeniu pasażera. Ważne, aby rozglądać się po całym pojeździe i nie patrzeć tylko za przednią szybę, bo właśnie po to siadamy na siedzeniu pasażera, aby móc zwrócić uwagę na coś innego. Dopiero po pierwszej przejażdżce na siedzeniu pasażera siadam za sterami samochodu i próbuję robić dokładnie to samo, o co prosiłem właściciela. Dzięki temu mogę sprawdzić, czy samochód reaguje dokładnie tak samo na innego kierowcę.

Warto wziąć kogoś ze sobą na jazdę próbną

(Photo: Dennis Yang)
(Photo: Dennis Yang)

Kupujemy samochód dla siebie i nie zawsze jesteśmy obiektywni. Warto, aby na jazdę próbną wybrał się z nami ktoś ze znajomych, ktoś kto może zna się na samochodach bardziej, niż my sami. Osobiście bardzo często byłem proszony przez znajomych, abym jechał z nimi obejrzeć samochód. Siadałem za kierownicę jako pierwszy, trzeci, czasem w ogóle, ale po prostu tam byłem i nie miałem żadnego interesu w zakupie, czy sprzedaży pojazdu, więc mogłem obiektywnie spojrzeć na dany samochód. Zdarzyło mi się, że mnie nie posłuchano, gdy odradzałem zakup samochodu i ani raz się nie pomyliłem. Ale absolutnie nie sprawia mi przyjemności używanie słów – a nie mówiłem, zwyczajnie proszę o to, aby słuchać głosu obiektywnego następnym razem.

Jak dajemy się nabić w butelkę z przebiegiem samochodu. O cofaniu liczników mówi się już dosłownie wszędzie. Niesamowite jest to, że temat nadal się nie wyczerpuje.

Zakup samochodu to nie wizyta w hipermarkecie, robimy to bardzo rzadko. Często towarzyszą temu wydarzeniu takie emocje, że nieświadomie wyłączamy czujność i podejmujemy pochopne decyzje. Dlatego koniecznie potrzebny nam obok głos rozsądku, ktoś kto tym autem jeździł nie będzie i podejdzie chłodno do sprawy, z dużym dystansem. Parę lat temu brałem na tego typu testy swojego mechanika, co nie do końca okazało się rozsądne. A to dlatego, że jeśli nasz nowy samochód będzie się psuł, to on będzie czerpał z tego zyski. Może warto czasem nagiąć etykę i skłamać? Może zabierzmy ze sobą naszego kolegę i przedstawmy go sprzedającemu jako mechanika? Dla nas dobrze – bo kolega będzie, jak już wspomniałem zdystansowany do samochodu, a dla sprzedającego będzie to specjalista, którego autorytetu podważyć nie można. Warto również przedyskutować ten pomysł, ale ważne by nie zabrać ze sobą laika, bo możemy narobić sobie wstydu, gdy nasz potencjalny „mechanik” kolega zrobi jakąś gafę, która mechanikowi się nie zdarza. Każdy z nas ma w swoim gronie kogoś kto zna się dobrze na motoryzacji i warto taką osobę poprosić o kilka godzin jej czasu. Co dwie głowy to nie jedna!

Sprawdźmy okolicę i znajdźmy stację kontroli pojazdów

(Link do zdjęcia)
(Link do zdjęcia)

Ostatnia, być może najważniejsza kwestia. Nie zawsze kupujemy samochód w naszej okolicy, czasami jedziemy nawet 100-200 kilometrów dalej. Zanim pojedziemy przetestować samochód musimy znaleźć w jego okolicy stację kontroli pojazdów, na której będziemy mogli wykonać przedzakupowe sprawdzenie samochodu. Dzwonimy do konkretnej stacji diagnostycznej i mówimy jak wygląda sprawa – przyjeżdżam w Państwa okolicę kupić samochód i jadę tam 100 kilometrów, czy mogę do Państwa podjechać sprawdzić samochód w szczegółach, których nie zobaczę przed domem kupującego? Zwyczajnie chciałbym zrobić przegląd samochodu, zanim go kupię. Każdy diagnosta się na to zgodzi, pobierze opłatę i sprawdzi Wasz samochód jeszcze chłodniejszym spojrzeniem niż osoba trzecia. Raz słyszałem wprost od diagnosty następujące słowa – nie mam pojęcia, gdzie to auto przeszło przegląd techniczny, ale ja bym go nie puścił. Warto to robić przede wszystkim w przypadku samochodu, który przegląd przeszedł niedawno, bo uwierzcie mi wielu sprzedających ma takie znajomości, że podbicie przeglądu odbywa się bez udziału samochodu, wystarczy dowód rejestracyjny.

6 najczęstszych oszustw przy sprzedaży aut używanych. Jak możesz ich uniknąć? Poznaj fakty i nasze rady jak się nie dać oszukać

No i zanim wybierzecie się na jazdę próbną bardzo przydatne może okazać się sprawdzenie VIN, musicie mieć pewność, że auto po które jedziecie ma jasną historię. Tutaj z pomocą przychodzi Wam Autoraport,  gdzie w szczegółach sprawdzicie historię pojazdu, z obiektywnego i pewnego źródła, oryginalne dane techniczne, czyli co samochód miał na stanie gdy wyjeżdżał z fabryki kilka, kilkanaście lat temu. To ważne, bo jeśli zniknęły z drzwi na przykład elektryczne szyby, albo samochód ma nieoryginalny autoalarm, czy centralny zamek lepiej abyśmy o tym wiedzieli, zanim go kupimy. Jeśli sprzedający próbował poprawiać fabrykę strzeżcie się i strońcie od takich samochodów.

Przejechałeś się tym samym, droższym modelem, masz u swego boku znajomego, który na samochodach się zna, w jednej ręce gotówka, w drugiej wydruk Autoraportu, w głowie wiedza na temat typowych usterek i maksymalne skupienie? Tak! Teraz możesz jechać na jazdę próbną. Powodzenia!

Jeśli uważasz ten tekst za wartościowy, podziel się nim na facebooku (kliknij „share” po lewej stronie), albo zostaw swój komentarz poniżej.

Sprowadzamy samochód – czy to aż tak trudne?

(Photo: Margaret Shear)
(Photo: Margaret Shear)

Oglądając ogłoszenia wielu z nas rozgląda się za samochodem sprowadzanym. Za granicą obcowanie z pojazdem odbywa się w zupełnie innych warunkach – lepsze drogi, inna mentalność właścicieli, dokładniejsze przeglądy techniczne, wysokie kary za cofanie liczników. Porównując 5 letnią Skodę Octavię z dieslem z Polski z przebiegiem 200 tysięcy kilometrów, a tą samą, z takim samym przebiegiem z Niemiec prawdopodobnie stan techniczny (w szczególności zawieszenia) Octavii z Polski będzie znacznie gorszy. Jednak ciężko zaufać handlarzom i firmom zajmującym się sprowadzaniem pojazdów, bo to powierzenie swoich własnych pieniędzy w obce ręce. Dzisiaj spróbujemy krok po kroku przejść przez cały etap sprowadzania pojazdu, a na pierwszy ogień bierzemy Niemcy.

Krok 1 : Szukamy samochodu

(Photo: Ministerio TIC Colombia)
(Photo: Ministerio TIC Colombia)

Światem rządzi internet, nie inaczej jest w motoryzacji. Ogłoszenia z Niemiec można łatwo znaleźć korzystając z wujka google i tak oto natrafimy na niemiecką wersję portalu ebay. Za pośrednictwem takiego portalu możemy wybrać kilka pojazdów, z jednego regionu kraju, które mają być potencjalnie nasze. Możecie w szczegółach określić parametry pojazdu, a portal intuicyjny i nawet komunikatywna znajomość niemieckiego wystarczy, aby samodzielnie go obsłużyć.

Najtrudniej znaleźć samochody blisko polskiej granicy, bo tam rządzą handlarze z Wielkopolski, Lubuskiego i Dolnego Śląska. Nie jest odkryciem, że im dalej na zachód, tym tańsze samochody znajdziemy. Mam sporo znajomych mieszkających w Kolonii i Düsseldorfie, czyli w zachodnich Niemczech i ceny są tam znacznie niższe niż chociażby w okolicach Berlina. Nie wierzycie to sami sprawdźcie na portalach. Jeśli nie mamy transportu można skorzystać z samolotu, ale jeśli planujecie zakup na zachodzie Niemiec nie obejdzie się bez noclegu, zwyczajnie nie zdążycie wszystkiego załatwić w jeden dzień. Nie nastawiajcie się też na jeden samochód i pod żadnym pozorem nie wpłacajcie zaliczek będąc w Polsce. Niemieckie portale walczą z plagą oszustów pobierających zaliczki na samochody, które nie istnieją.

Wielu sprzedających ma na swoim placu nie 20 samochodów, jak przywykliśmy w Polsce, tylko 70, 80, nawet ponad 100. Uwierzcie, jest w czym wybierać, choć najlepiej znaleźć od razu kilka aut, w promieniu 20 kilometrów od siebie, aby potem nie szukać na siłę auta po to tylko by nie wracać z pustymi rękami.

Najważniejsze aby przed podróżą sprawdzić te auta na Autoraport.pl i upewnić się, że to co jest reklamowane zgadza się z faktami o pojeździe. Najbardziej pomocne są tutaj Oryginalne Dane Techinczne jak najlepiej z nich korzystać opisałem tutaj. Podobnie jak w przypadku zaliczek, o których pisałem wyżej, również walczy się nieuczciwymi sprzedawcami, którzy reklamują nie do końca to, co znajduje się na placu. Tacy sprzedawcy dobrze wiedzą, że po przebytej  długiej drodze, wydanych pieniądzach i zainwestowanym czasie człowiek nie chce wracać do domu z pustymi rękami. A czym więcej czasu oraz pieniędzy zainwestowaliśmy aby się pojawić na placu w Niemczech, tym trudniej nam będzie odejść od niewłaściwej decyzji. Więc sprawdzamy każde auto zamin pomyślimy o wyjeździe lub wylocie do Niemiec i zwracamy szczególną uwagę właśnie na Oryginalne Dane Techinczne. Pamiętamy też, że nawet jeśli sprawdzimy jedno auto i wyjdzie „pozytywnie”, nie oznacza to że reszta będzie miała ten sam wynik. Sprawdzamy wszystkie auta które nas interesują, dzięki temu zyskujemy spokój oraz wiarygodny obraz sprzedawcy / sprzdawców do których mamy zamiar się wybrać. Oszczędzamy Sobie wielu kłopotów oraz wyrzucania setek złotych w błoto.

 

(Photo: MugeSoydan)
(Photo: MugeSoydan)

Mamy auto, sprawdziliśmy stan techniczny, wyłożyliśmy pieniądze na stół, przechodzimy do bardziej skomplikowanej części.

Krok 2: Co z tymi tablicami rejestracyjnymi?

(Photo: Nacho)
(Photo: Nacho)

Po zakupie udajemy się do niemieckiego wydziału komunikacji (Zulassungstelle) z kompletem dokumentów:

  • Zulassungsbescheinigung I – (odpowiednik naszego dowodu rejestracyjnego), potocznie zwany małym briefem. Dokument musi mieć adnotację i pieczątkę potwierdzającą wymeldowanie. (jeżeli poprzedni właściciel nie wymeldował pojazdu przed sprzedażą).
  • Zulassungsbescheinigung II –  (odpowiednik naszej karty pojazdu, zwany potocznie dużym briefem
  • Dowód zakupu (umowa kupna-sprzedaży)

Otrzymujemy w wydziale nowy dowód rejestracyjny (Zulassungsbescheinigung I), wystawiony już na nasze nazwisko, który będzie nas kosztował 56 euro, oraz ewentualnie nowy Zullasungsbescheinigung II (jest tam miejsce na wpisanie tylko dwóch kolejnych właścicieli, trzeci otrzymuje nowy dokument), to w przypadku gdy trafi nam się od sprzedawcy stary Brief (karta pojazdu)

Teraz staramy się o tablice. Możecie do Polski przyjechać na niemieckich tablicach, ale wiąże się to z obowiązkiem odesłania ich do właściciela i w praktyce Polacy rzadko korzystają z tej opcji. Inny sposób (często nalegają na to prywatni właściciele) to zakup tak zwanych tablic zjazdowych z żółtym paskiem (Kurzzeitkennzeichen) ważnych 5 dni, których koszt to około 70 euro, lub tablic z czerwonym paskiem (Ausfuhrkennzeichen), które kosztują wraz z ubezpieczeniem około 200 Euro ich ważność to 15 dni. Warto wiedzieć; żółte tablice otrzymamy na pojazd, który nie ma ważnych badań technicznych, ale jest technicznie sprawny. W przypadku tablic czerwonych, tu musi być aktualne badanie.

Mając tablice ze specjalnym paskiem trzeba się nastawić na kontrolę na granicy, głównie dlatego, że ubezpieczenie jest ważne tylko przez krótki okres, a bywają handlarze, którzy zupełnie nie przejmują się tym terminem i krążą z autami po Niemczech.

Jak wiadomo Niemcy w kwestii formalności są bardzo dokładni. Po wizycie w urzędzie możemy wracać do Polski.

Krok 3: Stacja kontroli pojazdów

(Link do zdjęcia)
(Link do zdjęcia)

Nasz nowy samochód musi zostać dopuszczony do ruchu w Polsce. Dlatego niezbędne jest wykonanie pierwszego badania technicznego na terenie naszego kraju, którego koszt to 169 złotych.

W odróżnieniu od standardowego badania technicznego, otrzymujemy tutaj specjalny dokument – zaświadczenie o pozytywnym wyniku badania technicznego.

Krok 4: Urząd Celny

Udajemy się, aby uiścić znaną wszystkim opłatę, czyli akcyzę. Dla urzędu celnego potrzebne nam jest ksero briefu, dokumentu potwierdzającego wymeldowanie z terenu Niemiec, formularze, które możemy wypełnić na miejscu. Jak urząd celny wylicza akcyzę? Jeżeli pojemność silnika nie przekracza 2000 cm3 to akcyza wynosi 3,1% ceny pojazdu przeliczonej z euro na złotówki, na podstawie kursu NBP danego dnia. Jeśli samochód ma silnik o pojemności większej niż 2000 cm3, to akcyza jest już kolokwialnie ujmując sroga, bo aż 18,6% ceny pojazdu przeliczanej w dokładnie taki sam sposób. Do ceny doliczamy koszt skarbowy akcyzy, czyli 17 złotych. Po zostawieniu sporej części portfela w Urzędzie Celnym udajemy się dalej.

Krok 5: Tłumaczymy dokumenty

(Photo: )

 

Nawet w niewielkich miejscowościach są tłumacze przysięgli, oferujący tłumaczenie dokumentów opatrzone specjalną pieczątką. Ceny są różne, ale mniej więcej trzeba liczyć około 200 złotych na tą operację. Pilnujmy sobie tej pieczątki, bo oszustów nie brakuje także tutaj. Nie ma atrakcyjnych cen tłumaczenia, amatorscy oszuści czają się także tutaj, więc nie dajcie się nabrać na tłumaczenie dokumentów za 50 złotych.

Krok 6: Urząd Skarbowy

Również w Urzędzie Skarbowym musimy posiadać kserokopię dokumentów pojazdu oraz tłumaczenia z pieczątką. Wypełniamy formularz VAT-24 dostępny również w internecie, uiszczamy opłatę w wysokości 160 złotych, która paradoksalnie nazywa się zwolnieniem z podatku VAT i otrzymujemy stosowne zaświadczenie, które będzie nam potrzebne w wydziale komunikacji.

Krok 7: Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska

Z zupełnie nieznanych mi powodów musimy zasilić też konto NFOŚ. Tutaj czeka nas opłata recyklingowa, która jest stała dla każdego rodzaju pojazdu (niezależnie od parametrów) i wynosi 500 złotych. Na szczęście wystarczy, że wpłacimy ją na konto i będziemy mieli dowód wpłaty, może być z poczty, czy potwierdzenie transakcji z bankowości internetowej. Dobra wiadomość jest taka, że od 1 stycznia 2016 roku nie będziemy musieli płacić opłaty recyklingowej.

Krok 8: Wydział Komunikacji

(Photo: Ireneusz Czechłowski)
(Photo: Ireneusz Czechłowski)

Tutaj kończy się nasza długa droga zalegalizowania pobytu naszego nowego pojazdu. Wszystkie zebrane dotychczas dokumenty składamy właśnie w Wydziale Komunikacji i tutaj potrzebne są nam koniecznie oryginały, a nie kserokopie.

Przed wizytą musimy oczywiście wykupić ubezpieczenie OC, najpóźniej w dniu udania się do Wydziału Komunikacji i nie później niż po upływie ważności ubezpieczenia zakupionego w niemieckim Zulassungstelle (odpowiednik naszego Wydziału Komunikacji). Oryginalne, przetłumaczone dokumenty, zaświadczenie o badaniu technicznym, nowe ubezpieczenie OC, potwierdzenie uiszczenia opłaty recyklinowej, zaświadczenie o zwolnieniu z podatku VAT z Urzędu Skarbowego, a także Brief, dowód wymeldowania, tablice rejestracyjne wymieniamy na polskie dokumenty. Otrzymujemy oczywiście standardowo tymczasowy dowód rejestracyjny, naklejkę na szybę i nowe tablice rejestracyjne. Koszty, jakie musimy ponieść w Wydziale Komunikacji wyglądają następująco: nowe tablice rejestracyjne: 80zł, karta pojazdu: 75zł, pozwolenie czasowe: 12zł, nalepki na tablice rejestracyjne: 11zł, nalepka na szybę: 17zł, opłaty ewidencyjne: 5zł.

I jeszcze na koniec ogólne podsumowanie kosztów:

  • cena transportu do Niemiec
  • cena noclegu / noclegów
  • cena zakupu samochodu
  • ubezpieczenie OC ważne 5 dni i tablice zjazdowe z żółtym paskiem (Kurzzeitkennzeichen) – koszt około 70 euro / albo tablice zjazdowe z czerwonym paskiem  (Ausfuhrkennzeichen) i ubezpieczeniem ważnym 15 dni – koszt około 200 Euro
  • nowy dowód rejestracyjny (Zulassungsbescheinigung)  56 euro
  • pierwsze badanie techniczne w Polsce 169 złotych
  • akcyza (pojemność silnika do 2000 cm3 wysokość akcyzy 3,1%. Powyżej 2000 cm3 wysokość akcyzy 18,6% ceny pojazdu).
  • koszt skarbowy akcyzy 17 złotych
  • tłumacz przysięgły 200 złotych
  • zwolnienie z podatku VAT 160 złotych
  • opłata recyklingowa 500 złotych
  • koszt ubezpieczenia OC
  • nowe tablice rejestracyjne: 80 złotych
  • karta pojazdu: 75 złotych
  • pozwolenie czasowe: 12 złotych
  • nalepki na tablice rejestracyjne: 11 złotych
  • nalepka na szybę: 17 złotych
  • opłaty ewidencyjne: 5 złotych

I tak oto dobrnęliśmy do końca i przeszliśmy przez wszystkie etapy sprowadzenia pojazdu. Ilość dokumentów i urzędów, jakie musimy odwiedzić przeraża, ale biorąc pod uwagę całkowity koszt sprowadzenia i oczywiście nie wliczając w to naszego czasu, jaki musimy poświęcić pokaże, że samodzielne sprowadzenie pojazdu, nawet z noclegiem w Niemczech wyjdzie nas znacznie taniej, niż zakup takiego samego pojazdu, który już został sprowadzony. Jeśli macie ochotę poświęcić swój tydzień urlopu, lub jeśli się sprężycie nawet do 3-4 dni to polecam Wam wydrukować ten poradnik i zasiąść wygodnie przy komputerze.

Jeśli uważasz ten tekst za wartościowy, podziel się nim na facebooku (kliknij „share” po lewej stronie).

Zostaw nam też swój komentarz poniżej.